Użytkownik
Offline
Użytkownik
Wszedł do kuchni i pierwsze, co zrobił to z miski z ciasteczkami, jaką zobaczył na szafce porwał jedno. Kiedy pozbył się połowy, zapił colą zadowolony. Co prawda nie był to czekoladowy deser, ale i tak było smacznie. Nie zwracając uwagi na to, że nie jest u siebie, a panoszy się po kuchni, zajrzał do lodówki, rozglądając się za czymś zjadliwym. Znalazł serek pleśniowy, który musiał trochę leżeć. Rafael nie lubi? Głupek, Wyjął serek, pokroił, siadł na stołku i przyglądając się Rafaelowi zaczął pałaszować po kawałku.
Offline
Użytkownik
Rafael nalał sobie jedynie wody i obserwował jak chłopak czuje się jak u siebie. Albo było mu tu dobrze, albo był niezmiernie chamski.
Miał nadzieje, ze to pierwsze.
Napił się wody i dalej na niego patszył z lekkim uśmiechem.
Gdy ten nachylił się nad lodówką nie mógł się powstrzymać od popatrzenia na jego pośladki.
Offline
Użytkownik
Raczej po prostu czuł się dobrze. Z reguły nie ładował się obcym osobom do lodówki. Kiedy spałaszował mu serek, zamachał lekko nogami, patrząc na Rafaela.
- Za życia byłeś anorektykiem?
Może i oni nie musieli jeść, ale ten ludzki nawyk był taki przyjemny... nie rozumiał, czemu Raf prawie nie je.
Offline
Użytkownik
- Nie nie byłem, ale odzwyczaiłem się w większej mierze od jedzenia. Żyłem pod czas wojen a w tamtych czasach raczej było krucho z jedzeniem.
Wzruszył ramionami. Niestety taka była prawda. W tamtych czasach ludzie bardziej potrzebowali żywności od nich.... A ludzie to przecież pożywienie wampirów. A wychudzeni i wycieńczeni w cale dobrzy nie byli.
Offline
Użytkownik
Oj, Nathan wiedział, o co chodzi. Wojnę przeżył bardzo kiepsko właśnie głównie z powodu kiepskiego pożywienia. Złapał rękę Rafaela, przyglądając mu się.
- I miałeś w rodzinie murzyna.
Stwierdził po chwili, przyglądając się dużej dłoni.
Offline
Użytkownik
- Z tego co wiem to nie. Mam w rodzinie samych białych.
Stwierdził gdy ten się jej przyglądał.
Ścisnął lekko jego dłoń. Miał ją dużą, ale raczej zwyczajną jak na takiego faceta jak on.
Pogładził lekko kciukiem dłoń chłopaka i uśmiechnął się.
Offline
Użytkownik
- I na polowanie też mnie nie wypuścisz?
Zwieje. Zwieje i dowie się, o co chodzi, bo nie wytrzyma. A jak się nie uda to przyciśnie braciszka. Jakoś to zrobi, ale musi dowiedzieć się, o co tu chodzi. Choć fakt, że ma tam mieszkać wcale mu nie przeszkadzał. Oparł lekko o niego buzię.
- Dziś już późno, ale jutro bym poszedł...
Offline
Użytkownik
- Wybacz, ale musisz tu siedzieć. Wiem, że może ci to nie odpowiadać, ale nie chce ryzykować, że zwiejesz. Albo stanie się to przed czym chroni cię twój brat.
Spuścił wzrok. Wiedział, że mu utrudnia. Wiedział, że chłopak będzie zły.
Pogłaskał go po włosach.
- Nie chce ograniczać ci wolności... Ale chyba powinieneś to zrozumieć.
Offline
Użytkownik
- To jakieś durne więzienie?
Burknął, zabierając z powrotem swoją rękę. Zszedł ze stołka i podszedł do drzwi. Był zły. Nie prosił się o to wszystko, wolałby być teraz w domu, a tu móc przyjść kiedykolwiek. A nie siedzieć tu, jak w więzieniu!
Prychnął niezadowolony. I tak zwieje. Jakoś.
Offline
Użytkownik
- Wiem, ze to dla ciebie trudne. Ale Nathaniel, nie zachowuj się jak dziecko, którym przecież nie jesteś. Evan na prawdę zadał sobie wiele trudu by cię tu sprowadzić i to tylko po to by cię chronić. Może się nabawić przez to sporych kłopotów, ale on cię kocha i nie chce by ci się krzywda stała.
Podszedł do niego i wziął jego buźkę w dłonie.
- Proszę zaufaj mu chociaż na jakiś czas.
Spojrzał mu w oczy. U niego też przejawiała się troska o niego.
Offline
Użytkownik
- Wiesz, co to uszczęśliwianie na siłę i jakie są tego rezultaty zazwyczaj? Nawet nie wyjaśniliście mi, o co chodzi! Wiem jedynie, że grozi mi coś i, że mój brat się czegoś boi. A teraz siedzi sam w tym cholernym mieszkaniu.
Mruknął. Ale kiedy Rafael objął jego buzię, jedynie spuścił wzrok. Rozumiał, że się martwią, ale chciałby chociaż wiedzieć, co się dzieje. I byc pewien, że Evan jest bezpieczny. I być tu, bo tego chce, a nie bo musi.
Offline
Użytkownik
- Przepraszam... Ja na prawdę rozumiem, że czujesz się skołowany, że chcesz wiedzieć co sie dzieje. Ale bez zgody twojego młodszego brata nie mogę ci nic powiedzieć. On jest teraz bezpieczny, jakby tak nie było wiedział bym o tym. Ale jeśli chcesz mogę go tu sprowadzić.
Pogładził jego policzki.
- Wytrzymaj tylko parę dni... W tedy się wszystkiego dowiesz.
Czyli jak Evan skończy badać całą sytuacje i upewni się, że ten gnuj nie dowie się gdzie znajduje się Nat.
Offline
Użytkownik
- Tylko czemu nie chcecie wyjaśnić mi tego teraz? Przecież nie będę przeszkadzał...
Czuł się jak smarkacz nie wtajemniczony w sprawy dorosłych. Dotyczące jego. I bardzo go to denerwowało. A jednak złapał lekko jego rękę, opierając się o niego. Miał ochotę pójść na polowanie.
Cholerną ochotę.
Offline
Użytkownik
- Wiem ale... Musiał byś porozmawiać o tym z bratem. On zna dokładnie wszystkie szczegóły.
Westchnął cicho. Na prawdę nie chciał się tak wykręcać. Ale inaczej nie mógł, przecież mu nie powie.
- Wytrzymasz jakoś do jutra? Jak przyjdzie ci wszystko powie, albo chociaż po części byś się tak nie denerwował.
Gdy jego ręka została złapana ścisnął ją lekko.
Offline