Użytkownik
Chłopak trzymał cały czas dłoń na jego klatce piersiowej. Lekko ją gładził swoją dłonią, czasem lekko ją drapał.
Głośne jęki rozchodziły się po pustym salonie.
Zamglone spojrzenie patrzyło w oczy mężczyzny z bliżej nieokreślonym uczuciem.
Offline
Użytkownik
W końcu Chriss doszedł w jego wnętrzu odchylając głowę. Klepnął jego tyłek, wysunął się.
Objął jego twarz, przyglądając mu się.
Offline
Użytkownik
Patrzył w jego oczy starając jakoś uspokoić oddech... Szlak by to trafił.
- Bądź przeklęty....
Wyszeptał... Szlak by to zakochał się! Już wiedział doskonale skąd to poczucie winy.
Offline
Użytkownik
- Cóż, więcej spodziewałem się po jednym z pierwszych.
To nie była pierwsza, ale chciał go zranić, sprawić, żeby zmalał w jego oczach. On się nie zakochuje, nie ma mowy.
Uśmiechnął się okrutnie. Po czym ubrał się i wyszedł.
Offline
Użytkownik
Zranił i to bardzo... Ale chyba sobie zasłużył... Gdy chłopak wyszedł ubrał jedynie spodnie i czekał...
Wiedział, że on niedługo się tu pojawi... Chodź nie cieszyła go już myśl o rozróbie...
Właściwie to stracił na nią kompletnie chęć. Westchnął cicho. Czół ból w okolicach serca i miał ochotę się rozpłakać, ale duma mu na to nie pozwoliła.
Offline
Użytkownik
Chriss przesłał wszystko Rafaelowi. Chciał go rozjuszyć. I pokazać mu, co zrobił z jego ojcem. O to wszystko przecież chodziło.
Tylko o to. Ukłóćie w okolicy serca było nie ważne.
Zniknie.
Offline
Użytkownik
A Rafael jak tylko udało mu się skontaktować z ojcem przekazał to mu. Sprawiając, że Jo zaczął się po prostu z tego śmiać... Histerycznie...
Widać wykorzystali się na wzajem. Pokręcił głową z niedowierzaniem... Gdy pojawił się Eric rozpieprzyli Jo pół chałupy.
Ale się wyżył.
Offline
Użytkownik
Może nikt nie zwrócił uwagi na szczekanie psów poza Jo. On słyszał w tym szczekaniu coś niepokojącego, a później jeszcze ten trzask.
Podniósł się z łóżka i przeszedł sprawdzić co się dzieje.
Odsłonił minimalnie okno i spojrzał do psiarni a potem na przed pokój.
Offline
Użytkownik
Z domu już wychodził mężczyzna z dużym workiem. Workiem, który się ruszał. Złodziej szarpnął mocno za worek, kiedy usłyszał kolejne, tym razem głośniejsze już skomlanie psa.
Złodziej oberwował dom i wiedział, że należy przyjść za dnia.
Offline
Użytkownik
Ale się przeliczył. Jo był szybki i położył mu dłoń na ramieniu, to nic, że prawie natychmiast zaczął lecieć z niej dym, gdyż słońce padło na jego dłoń.
Prawie zmiażdżył mu ramie gdy wciągnął go do domu i odebrał mu worek ze szczeniakami.
Uwolnił szczeniaki i pieprznął typem o ścianę. Jego dłoń wciąż się paliła i pewnie huk obudził resztę "domowników" ale miał to gdzieś. Nie pozwoli nikomu włamywać się do siebie i kraść szczeniaków. Jego kochanych szczeniaków!
- No to sobie teraz pogadamy.
Przykucnął przy facecie. W jednej chwili z tej potulnej istotki stał się niesamowicie niebezpieczny. I jakby jakaś cząstka jego dumy znów zaczęła się w nim tlić.
Offline
Użytkownik
Facet zaczął coś mamrotać, nie wiedząc, co robić, nie spodziewał się czegoś takiego. Był zwykłym człowiekiem.
Nati obudził się, kiedy usłyszał trzas. Wygramolił się sennie z łóżka i niezbyt przytomnie polazł do salonu. Patrzył chwilę na scenę, ale wzruszył ramionami, uznając, że nie dzieje się nic szczególnego. Kucnął przy psiakach, pogłaskał je i po chwili wrócił do łóżka. Chriss znalazł się tam jeszcze przed nim.
Oparł się o ścianę i patrzył z uśmiechem.
Offline
Użytkownik
Rafael zapytał się Nata co się dzieje gdy ten wrócił ale gdy usłyszał odpowiedź przyciągnął go do siebie i poszedł spać dalej.
A Jo postanowił się chwile pobawić.
- Zatem mości panie raczysz mi udzielić odpowiedzi, którą będę w stanie usłyszeć, czy zaś masz zamiar tak mamrotać aż nie nadejdzie zachód?
Zapytał patrząc na złodzieja jak na kompletnego idiotę. Zabije go to było pewne.
Offline
Użytkownik
- Czego ode mnie chcesz? To tylko głupie kundle.
Warknął wściekły, przerażony, nie rozumiał, co się dzieje. Bał się tego wszystkiego. I tego dziwnego faceta.
Offline
Użytkownik
- Głupie kundle?
Zapytał wstając i dosłownie zgromił go spojrzeniem.
- Głupie kundle?
Powtórzył, oj nadepną nie na ten odcisk co trzeba. W jednej chwili złamał mu rękę.
- Cóż, miałem zamiar tylko skopać ci żyć... Ale teraz za życia stąd nie wyjdziesz.
Syknął pochylając się nad nim.
Offline
Użytkownik
Złodziej wrzasnął, zwijając się z bólu, kiedy jego ręka została złamana. Próbował się odsunąć, chciał uciec.
- Zostaw mnie, przecież masz je spowrotem!
Krzyknął dopiero po chwili.
Offline