- Czemu nie mogę stąd wyjść?
Spytał natychmiast podchodząc do drzwi. Gdyby nie były porządnie wzmocnione, zostałyby wywarzone, gdyż Liam jak na wampira okazuje się być całkiem silny.
- Zaraz.
Nath wyszedł z domu i już po chwili wrócił z dwoma dorosłymi, choć niezbyt żywotnymi osobami. Wpuścił ich, ale po chwili wyszedł, spoglądając tylko na Evana. Liam zajął się jedzeniem.
Offline
Użytkownik
Pomieszczenie było specjalnie dostosowane do "przemieniani".
- Musisz się najpierw przyzwyczaić do twojego "nowego" ciała. Inaczej byś zrobił za dużą rzeźnie w mieście.
Gdy Nat wszedł uśmiechnął się do niego słabo. Był zmęczony z powodu utraty krwi, ale teraz tym się nie przejmował, tak samo jak tym iż miał na sobie tylko to żałosne prześcieradło. Przeniósł spojrzenie na Li i obserwował jak ten się posila.
Offline
Nath przyniósł tez chłopaka 'w typie' Evana, żeby i ten mógł się posilić. I ubrania.
- Ile mam tu siedzieć?
Nie ma mowy, on nie będzie siedział w zamknięciu. Z resztą wątpliwe, żeby go utrzymali. Był zbyt bardzo wkurzony całą tą sytuacją, swoją niewiedzą na temat własnego stanu i głodem, żeby tam wysiedział.
Offline
Użytkownik
- Do puki się trochę nie uspokoisz.
Podniusł się i wziął cichy. Powoli zaczął się ubierać. Dzieciakiem na razie się nie przejmował.
Spojrzał na Li... Sam stąd nie wyjdzie nawet gdyby siły użył.
- Niestety musisz wytrzymać moje dziecię.
Aż sam nie wierzył, że tak go określił...
Offline
- Jak mnie nazwałeś?
Uniósł lekko brew. Nie poczuł się obrażony, był po prostu zdziwiony. Chłopiec przed nim był mały, drobny, zdecydowanie młodszy od niego.
- Nie wysiedzę tu.
Stwierdził po chwili, kończąc jedzenie.
Odrzucił drugiego trupa.
Offline
Użytkownik
- Moim dzieckiem... To ja cie przemieniłem i w porównaniu ze mną jesteś dzieckiem... Zostałeś przemieniony w wieku dwudziestu siedmiu lat i od teraz nie zmienisz się ani odrobinę. Ja zostałem przemieniony w wieku siedemnastu. Naprawdę mam dwieście dwadzieścia osiem lat.
Wyjaśnił powoli i ubrał się do końca.
- Wysiedzisz . Niedługo będzie świtać... Wtedy ogarnie cię senność i zaśniesz... Chodź nie zdziwię się jeśli będziesz spał równiez następnej nocy... Musisz nabrać sił...
Wyszeptał cicho.
Offline
Pokręcił głową. Gdyby nie wrodzony spokój, pewnie dawno zaczął by rzucać wokół wszystkim co jest pod ręką o ściany i sufit. Był wściekły, zdezorientowany i obolały.
Siadł na łóżku, patrząc na chłopaka. Chciał zrozumieć to wszystko, ale po prostu nie mógł. Nie miał pojęcia kim jest i skąd się tu wziął. Nie. Wiedział o wypadku. Jakim wypadku? I, że kiedyś miał problemy z okiem. I, że umarł w wieku dwudziestu siedmiu lat. Dotknął gojących się już śladów na szyi. I jeszcze ten dzieciak nazwał go swoim dzieckiem. Dzieciak, którego z jakiegoś powodu po prostu nie mógł zaatakować. Chić powoli się uspokajał. Nie wiedział już, czemu chciał zrobić mu krzywdę.
- Czemu umarłem?
Offline
Użytkownik
- Uderzył w ciebie samochód jadący z ogromną prędkością... Nie miałeś szans na przeżycie.
W jego oczach zaszkliły się łzy. W końcu to była jego wina... Jego pieprzona wina, ze to się stało.
Cóż przełknął łzy i wgryzł się w szyje swojej ofiary. Robił to znacznie delikatniej od Li i nie zadawał niepotrzebnego bólu.
Po chwili wypuscił z rąk martwe ciało.
Offline
- Nic nie pamiętam.
Szepnął jedynie, opierając twarz na dłoniach. Męczyło go to wszystko. Do tego robił się coraz bardziej senny. Połozył się w łóżku, patrząc na Evana.
- Znaliśmy się?
Offline
Użytkownik
- Wiem..
Szepnął cicho...
- Tak, nawet bardzo dobrze... Ale o tym dowiesz się z czasem. Nie mam zamiaru nic na tobie wymuszać.
Offline
- Okej...
Dziwnie to zabrzmiało, ale nie nalegał.
Zamknął oczy i po prostu poszedł spać. Miał nadzieję, że obudzi się i wszystko będzie pamiętał, a to uzna za zły sen.
Offline
Użytkownik
Gdy zasnął, Evan podszedł do niego i zaczął głaskać go lekko po włosach.
- Śpij kochany.
Wyszeptał cicho. Po chwili zszedł z łóżka i skulił się w kącie. Poszedł spać.
Offline
Przez następne dni Liam powoli się uspokajał, uczył się żyć w nowymi zdolnościami, polować, dowiadywał się o sobie coraz więcej. W końcu można było go zostawić w miarę sobie. Choć nikt nie zostawiłby go kompletnie samego. Nath jednak uparł się, że Evan musi się trochę rozerwać.
Załatwił im kilkudniową wycieczkę na Wyspy Kanaryjskie. Polecieli we dwójkę, Rafael miał zająć się Li, który w pokoju już się zadomowił. Nie pojmował ciągle, czemu ten chłopak tak dziwnie na niego patrzył.
I czemu tak dziwnie się przy nim czuł. Nie pamiętał go przecież... wyszedł do salonu, siadł obok Rafaela.
[zt]
Offline