Użytkownik
- Demkuje.
Nati przytulił się do Rafaela. W jego pokrzywionym odczuwaniu, Rafi był o wiele cieplejszy, niż jakaś tam kołdra.
- Twój tata się nie wkurzy?
Zapytał po chwili, ładując sobie w usta pełną lodów łyżeczkę. Momentalnie humor mu się poprawił.
Offline
Użytkownik
- Ma całą zamrażarkę. Tak jak ty jesteś uzależniony od słodyczy, tak on od koktajli. I różnych innych szejków.
Westchnął. On osobiście nic w tym nie wiedział.
Ale gdyby byli ludźmi to pewnie obaj byli by tak spasieni, że z łóżka nie byli by się w stanie podnieść.
Offline
Użytkownik
- A kochałbyś takiego spaślaczka?
Nati zaśmiał się na jego myśli i przechylił lekko główkę, patrząc na niego swoimi czekoladowymi oczętami.
Do buzi władował kolejną porcję lodów. Uwielbiał. Słodkie, im słodsze tym lepsze. Wszystko.
Offline
Użytkownik
- Ehh... ty mój warchlaczku. Lepiej nie gdybać co by było gdybyś był człowiekiem ważącym ponad sto kilo. Nawet nie chce sobie ciebie takiego wyobrażać.
Pochylił się i ucałował jego główkę.
I co on miał z nim zrobić? Westchnął z lekkim uśmiechem na ustach, a po tym ziewną cicho.
Offline
Użytkownik
- Sam jesteś świnka.
Prychnął. On nie jadł byle czego. I nie jadł jak prosiak. On po prostu jadł dużo. Ale to już inna sprawa. Dał mu kuksańca w pierś, ale uśmiechnął się lekko. Cmoknął go w nos. Kiedy dostał słodycze, momentalnie miał dobry humor.
- Mój wieprzyk...
Chociaż nie. Wieprze są wykastrowane. Czyli w sumie. W końcu nie będą w najbliższym czasie... to może i nie to samo, ale cóż.
Offline
Użytkownik
- Jedź już i nie marudzaj.
Mruknął i znów ucałował jego czółko. Podszedł do okna zastanawiając się jak to teraz będzie. Tak jak z samym Jo by wytrzymał spokojnie tą wizytę, to coś tak czół, że przez Chriss'a to dostanie szewskiej pasji.
Na dodatek, coś się stało jego ojcu. I to coś strasznego, skoro teraz tak się zachowuję.
Oparł czoło o zimną szybę. Będzie gorzej niż myślał na początku.
Offline
Użytkownik
- Skarbie... będzie dobrze.
Uśmiechnął się, słysząc jego myśli. Musi być. Skulił się na łóżku i czekał, aż Rafael przyjdzie. Nie lubił spania w obcym miejscu, tym bardziej, że za ścianą był Chriss. Na niego zadziałało to jednak inaczej, niż na większość - zamiast szaleć, uspokoił się. Tulił cały dzień w pierś Rafaela, szamotać się zaczynał dopiero, jak ten chociaż na moment się odsunął.
Około trzeciej popołudniu dało się słyszeć szczekanie i warczenie psów. I trzask w okolicy przedpokoju.
[zt]
Ostatnio edytowany przez Christopher (2010-09-09 20:07:48)
Offline