Użytkownik
Offline
Użytkownik
Czy zawsze muszą być jakieś problemy? Cholera gdy wrócił miał całą podłogę we krwi... A to dla czego? Bo chłopak chciał dobrze pracować, wlazł na krzesło by móc dostać się wyżej, no i oczywiście spadł. Huknął się w łeb o kant i spadł nieprzytomny na ziemie. Jeszcze dodatkowa przy upadku nadział się na ostrą figurkę. Bosko. Mała łajza a nie chłopak. Zawinął chłopca w koc i wyciągnął z jego rany figurkę by mogła się zasklepić. Stracił bardzo dużo krwi. Cholera będzie musiał go na początku karmić gdy się obudzi bo sam się nie ruszy nawet z miejsca.
Posadził go sobie na kolanach i westchnął. Trzeba było mu ściągnąć kogoś do pomocy. Ale to nie teraz... Dywan miał do wypieprzenia, cały był we krwi, podłogę też będzie trzeba zmyć. Ale to potem, gdy chłopiec wydobrzeje albo ktoś ze służby przyjdzie.
Offline
Użytkownik
Westchnął i zapukał niepewnie. Nie wiedział, co robi. Chciał się tylko upewnić, że Evan nic sobie nie zrobi. I, że nic mu nie brakuje. Jeśli jest w porządku, po prostu pójdzie. Po chwili czekania olał grzeczności i wszedł oknem, lądując w salonie. Na widok krwi i Rafaela z jego bratem na kolanach w pierwszej chwili nie mógł się poruszyć.
Offline
Użytkownik
Olał gdy usłyszał pukanie. Teraz nie w głowie mu było otwieranie drzwi. Gdy jednak gość wszedł oknem spojrzał na niego, widząc Nathaniela uśmiechnął się blado.
- Kłamałem o tych próbach samobójczych, ale kiedy wróciłem...
Dokańczać nie musiał, chłopak sam doskonale wyczyta to sobie z jego myśli.
Odgarnął Evanowi włosy z twarzy, rana na głowie dość szybko się zagoiła bo nic w niej nie tkwiło, więc teraz były tam tylko zaschnięte ślady krwi. Gorzej było z jego bokiem, bardzo powoli się leczył. Za dużo stracił krwi i teraz rany nie chciały się goić tak jak trzeba.
Offline
Użytkownik
Siadł na zakrwawionym dywanie, przesuwając braciszka do siebie. Pogładził go lekko po buzi. Cholera kto mu dał taką robotę?! On przecież nawet w domu ledwo sprząta. I jest skończoną ofermą. I... Pokręcił głową. Przytulił chłopca mocniej do siebie. Głupi kretyn. Musiał się wynosić?! Teraz się obudzi i nie będzie mógł ruszyć...
- Mały debil. - mruknął jedynie. Jak zwykle jedyne, co pokazał to złość.
Offline
Użytkownik
Westchnął i pokręcił głową. Wstał powoli, chłopiec był nieprzytomny więc nawet go nie słyszał.
- Zabierzesz go do domu czy ma zostać tutaj?
Zapytał jedynie. Raf w swoich ruchach przejawiał bardzo dużo troski.
Offline
Użytkownik
Co Nathaniela bardzo zdziwiło. Sam dawno nauczył się, że takie uczucia nie są niczym dobrym. I, że nie warto ich pokazywać. I... cholera, przecież to obcy facet. Skąd u niego niby troska o jego małego brata? Którego też ledwo znał.
- Sam się zdecyduje. Jak go zabiorę do domu, znowu zwieje.
Mruknął. Tak. Zamierza tu tak czekać.
Offline
Użytkownik
Pokręcił głową idiota.
- Jak tam chcesz, ale on nie zabrał tu żadnych rzeczy.
Wzruszył ramionami. Będzie musiał mu dać pewnie coś swojego. Za życia Rafael był lekarzem, więc dla niego troska o rannych była szczera i jak najbardziej normalna.
- Pójdę mu załatwić krew bo inaczej nie wstanie jak się obudzi.
Westchnął i zniknął na jakieś półgodziny. Jak wrócił miał krew do transfuzji. Niestety chłopak był za słaby by się wgryźć w czyjeś ciało.
Offline
Użytkownik
- Przyniosę mu.
Mruknął jedynie, gładząc Evanowi buzię. Co on sobie wyobrażał, wyprowadzając się? Zostawił go samego. Całkiem samego. I sam był daleko, zrobił sobie krzywdę.
Debil.
Nie zwrócił większej uwagi na zniknięcie Rafaela. troszczący się o innych wampir? I może jeszcze przeprasza swoje ofiary?
Offline
Użytkownik
Tego akurat nie robił. Troszczył się o innych, ale to nie zmieniało faktu, że uwielbiał krew.
Tym czasie chłopiec otworzył oczy i spojrzał na braciszka zamglonym wzrokiem. Widać wciąż był nieprzytomny, ale dłużą chwilę szeptał imię brata a później znów zemdlał.
Rafael usiadł z powrotem na kanapie i po prostu czekał.
Offline
Użytkownik
Bezwiednie oparł głowę o kolano Rafaela. Był zmęczony i smutny. Wróć. Zmęczony i wściekły. Evan leżał teraz z głową na jego udach gładzony po policzku. A Nathaniel, jak to w takich sytuacjach miał w zwyczaju zajął się wyklinaniem go. Wyjątkowo słabo. Gula w gardle trochę przeszkadzała. Mały debil.
Offline
Użytkownik
Rafael lekko zaczął gładzić włosy Nata. Zaś Evan obudził się dopiero następnej nocy. Obolały, niemogący się podnieść, ale blisko brata, co wykorzystał od razu bo mimo trudu wtulił się w jego brzuch. Rana się w końcu zasklepiła ale to nie zmieniło faktu, że był słaby. Raf widząc jego przebudzenie jedynie sięgnął po krew, sam również się tu przespał razem z nimi.
Offline
Użytkownik
Patrzył, jak Rafael podaje małemu krew. Sam ciągle tylko tulił go do siebie. Już wszystko dobrze. Obudził się, teraz się naje i nic mu nie będzie. Niby od początku wiedział, że będzie cały, ale z ludzkiego życia pozostał mu ten głupi lęk przed śmiercią. Przysunął braciszka bardziej, ale nie na tyle mocno, żeby nie dać mu pić. Spojrzał niepewnie na Rafaela.
Offline
Użytkownik
Gdy chłopak się napoił wtulił się w brata i na powrót zasnął. Regenerował siły.
- Będzie dobrze, tylko odpocznie. I Masz.
Podał mu krew do transfuzji co jedno znacznie znaczyło, że ma zabrać brata do domu. Jeśli się kretyn nie zorientował po tym jak się do niego tuli, ze chce z nim być to chyba nic go nie przekona.
- Za jakieś dwie trzy godziny znów się obudzi, wtedy mu ją podaj.
Offline
Użytkownik
Wścieknie się znowu, będzie awantura. Że nawet go nie zapytał, a zabrał. I, że ma go za dzieciaka, który sobie nie radzi. Co z tego, że to prawda? To nie zmienia faktu, że braciszek się wkurzy.
Trudno. Nie będzie tu siedział obcemu facetowi na głowie. Spojrzał na dywan. Wypadałoby odkupić. Ale w chwili obecnej miał grzeczności głęboko. Facet nie wygląda na takiego, któremu by to różnicę zrobiło. A jeśli zrobi to po kasę przyjdzie.
Dla Nata to też nie różnica. Aktualnie na kasę nie musiał narzekać.
Gorzej z innymi sprawami. Inaczej mówiąc z bratem. Podniósł się z małym na rękach i spokojnie podszedł do drzwi. Odwrócił się tylko na moment.
- Dzięki.
Tylko tyle. Z całej wdzięczności za zajęcie się bratem. Ale jak na Nata, to całkiem sporo.
Wyszedł.
[zt]
Offline