Użytkownik
Jest to specjalny teren wydzielony w ogrodzie dla trzech szczeniąt husky jakie posiada Joseph.
Ostatnio edytowany przez Jo (2010-09-03 21:02:18)
Offline
Użytkownik
Chłopak wrócił do domu i swoje kroki od razu skierował do psiarni... Dziwne było, że jego maleństwa nie robią żadnego hałasu.
Wszedł i stanął jak wryty widząc swoje maleństwa ledwo żywe.
Podbiegł do nich i przyklęknął....
- Sasza... Asko... Ares...
Wyszeptał przygarniając do siebie szczenięta. Po chwili z jego gardła wydobył się nie ludźki kszyk.... Łzy zaczeły spływać po jego policzkach.
- Moje małe...
Wyszetał cicho widząc, że mimo iż maluchy były ledwo żywe chciały go pocieszyć. Delikatnie zaczął gładzić ich futro... Nie wiedział co robić, czy znaleść jakiegoś weterynaża, czy to już nie będzie za późno...
Offline
Użytkownik
Chriss stanął za nim. Jego ojciec chciał w ten sposó ukarać blondyna. A on nie mógł nic zrobić. Zamiast tego poszedł po weterynarza, który zabrał szczenięta od Jo. Sam Chriss kucnął przy nim i przytulił delikatnie.
- Przepraszam...
Offline
Użytkownik
Z początku Jo nie miał zamiaru oddawać szczeniaków. Dopiero jak facet go chyba z dziesiąty raz upewnił, ze je uratuje to mu je oddał.
- Nie dotykaj mnie.
Syknął cicho... Zamorduje drania...
Odepchnął go od siebie.
- Gdzie ten cholerny sukinsyn?
Warknął... Targała nim furia i to większa niż kiedykolwiek... Koniec zabaw. Teraz go na prawdę zabije. Nawet jeśli miałby sprowadzić tu innych członków starszyzny by pomogli mu go zabić.
Offline
Użytkownik
- Zostaw go.
Chriss pokręcił głową. Nie powie mu słowa. Ojciec ma na niego zbyt wielką ochotę.
Przygarnął go znowu do siebie. To było inne, niż przed tem. Uczucie, jakim go obdarzył, to szczere, zdawało się chłodniejsze, niż ułuda. Ale było prawdziwe.
Offline
Użytkownik
- Nie pytałem cię o zdanie, tylko o to gdzie znajduje sie ten dupek, który skrzywdził moje szczeniaki.
Warczał na niego. Nie miał zamiaru odpuścić.
- Takie to zabawne znęcać się nad kimś kto nie ma nawet jednej czwartej siły napastnika?
Zapytał ironicznie i znów go odepchnął...
- Jeśli teraz ich zwołam, przybędą za dwa dni.
Zastanowił się na głos i zaczął chodzi w kółko.
Offline
Użytkownik
- Odpuść do cholery, twoje durne psy przeżyją.
Pierwszy raz był przy tym chłopaku w pełni sobą i było mu z tym dobrze. Złapał mocno jego twarz, zmusił, żeby spojrzał w jego oczy.
- Uspokój się. Nic złego się nie dzieje. Nic im nie będzie.
Offline
Użytkownik
- Durne psy...
Wysyczał i go spoliczkował.
- Jedyne co zawsze było przy mnie to te psy... Zawsze od wieków... Za każdym razem gdy mój pies miał młode zatrzymywałem je... I tylko one dotrzymywały mi towarzystwa przez lata.... A ty mówisz coś takiego.
Pokręcił głową.
- On wiedział, że cenie te psy bardziej niż cokolwiek innego.
Nie potrafił się uspokoić po prostu nie potrafił. Z przed oczu nie znikał mu obraz jego szczeniąt... Może teraz pletł bzdury. Ale miał to gdzieś.
Offline
Użytkownik
- Koleś jest geniuszem weterynarii, wyleczy je. Nie zachowuj się, jak rozhisteryzowana baba.
Pokręcił głową. Dotknął lekko czerwonego policzka, ale nie wydawał się nim zbytnio poruszony.
Offline
Użytkownik
Nazwanie go babą podziałało lepiej niż kubeł zimnej wody. Położył się na trawie i spojrzał w niebo...
- A ty co tu robisz?
Zapytał jakoś tak bez wyrazu. Nie patrząc na niego.
Offline
Użytkownik
- Zaraziłeś mnie to teraz cierp i żałuj.
Odpowiedział spokojnie, siadając przy nim. Musnął opuszkiem jego policzek, pogładził pełne usta.
Uśmiechnął się przy tym. Chłopak zdawał się być delikatny, ale w inny sposób.
Offline
Użytkownik
- Zaraziłem? Nie wiedziałem, że jestem chory na jakąś chorobę zakaźną.
Mruknął i patrzył na niego przez chwile. Po tym zamknął oczy, poddając się jego dotykowi.
To było dziwne.
Offline
Użytkownik
- Stawiam nowe volvo, że nie wytrzymasz miesiąca.
Uśmiechnął się pod nosem. Objął jego twarz, w każdym jego ruchu dało się dostrzec pewność i władczość.
Uchylił jego usta.
Offline
Użytkownik
- Zakład stoi.
Mruknął cicho i polizał lekko jego wargę.
Zdecydowanie dziwna z nich para. Ale kto by się tam przejmował. Raf i Nati dostaną zawału jak się dowiedzą... To może być nawet zabawne.
Offline
Użytkownik
Mężczyzna wciągnął wampira na kolana, pogładził jego tyłek, chwycił go mocno w dłonie. Zajrzał pod bluzkę, by zobaczyć, jak się ma jego malinka.
- Więc może zaproponujesz obiad?
Uśmiechnął się pod nosem.
Offline